sobota, 31 stycznia 2009

Exodus "Supernova"

Polski zespół prog-rockowy Exodus ma podwójnego pecha. Po pierwsze jest często mylony z amerykańską formacją metalową pod tą samą nazwą, a po drugie polski Exodus ma pecha do dziennikarzy - mało kto pisze, że był to zespół wybitny. A był.

Jego drugi album pod tytułem "Supernova", nagrany pod koniec 1981 roku przynosi ponad 40 minut muzyki o rzadkiej jakości i oryginalności nie tylko w polskim rocku.
Choć lider zespołu i autor większości tekstów i muzyki Andrzej Puczyński za najlepszą płytę uważa debiutancką "The Most Beautiful Day", to "Supernowa" ma w sobie większą siłę oddziaływania dzięki całkowitemu brakowi progresywnych dłużyzn (zawiera krótsze utwory), muzyka jest bardziej świeża (na pierwszej płycie wiele było wyraźnych odwołań do Genesis i Yes), z wpływami nowej fali i muzyki elektronicznej spod znaku Tangerine Dream i Jarre'a. Teksty - w przypadku Exodusu zawsze na wysokim poziomie - są bardziej pesymistyczne niż na płycie debiutanckiej, jakby przeczuwające atmosferę stanu wojennego...

"Supernova" to płyta do której co jakiś czas wracam i za każdym razem ona mnie zadziwia. Pierwszy raz ją wysłuchałem pod koniec podstawówki, gdy po kolei odkrywałem płyty winylowe z kolekcji mojego Taty. Sam za Exodusem nie przepadał, dlatego nigdy wcześniej mi tej płyty nie puszczał.
Ale po kolei: album otwiera ponad sześciominutowa mini-suita "Powstanie supernowej", łącząca rock symfoniczny, ze space-rockiem i muzyką elektroniczną. Kolejny numer "Jeszcze czekam" to jedna z najlepszych piosenek zespołu. Kompozycja klawiszowca Władysława Komendarka urzeka smutną melodyjnością, zaś zagrana jest z niezwykłą pasją, z dwiema pięknymi solówkami po refrenach: pierwszą na nowofalowej gitarze elektrycznej, drugą na syntezatorze. Następna "Piosenka bez sensu" ma wielki sens, gdyż jest jakby lżejszym przerywnikiem przed "Znów słyszę wołanie", pokazującym Exodus w wersji hard-rockowej z progresywnymi ozdobnikami. Stronę B otwiera "Niedawno tak, pewnego dnia" - przypowieść pseudo-biblijna ubrana w szaty progresywnej ballady. Zaraz po niej "Wielki wyścig" na nowo przywraca tempo całej płycie. Niemal punkowa gitara pomaga w trzymaniu równego rytmu, a w tle wirtuozowskie partie syntezatora. Wokalista Paweł Birula wykorzystuje tu swój talent aktorski bez popadania w przesadę. Kolejne są "Dreszcze" z frapującą aranżacją i świetnie zagranymi partiami wokalnymi. Album zamyka udana "Płynąca marzeń rzeka" z wysuniętymi na pierwszy plan partiami gitary. A potem... niedosyt...

Płyta długo nie była dostępna na CD, ale w ostatnich latach można znaleźć na półkach sklepowych aż 3 jej wydania.

Exodus, "Supernova", Polskie Nagrania 1981, reedycja na CD: Metal Mind Productions 2006.

2 komentarze:

Rafał B pisze...

No w końcu również jakiś fan progrocka! Nie pamiętam, bo dawno słuchałem "Supernovej", ale wiem, ze jednak oceniłem ją niżej (3/5), niż "The Most Beautiful Day" (4/5). Jakkolwiek, piękna muzyka... Teraz słucham Soft Machine.
Pozdrawiam
PS: Jakby co, znalazłem Pana, Doktorze, przez Milenę.

P. Michalski pisze...

Soft Machine - coś pięknego!

A co do Supernovej, to zdania nie zmieniam: 5/5 ;)

(niech żyje nasza Milena!)