Boję się chodzić do kina. Zbyt często seanse, na których byłem stały się przyczyną wielkich rozczarowań oraz poczucia straty czasu i pieniędzy.
Oto lista największych gniotów, które miałem nieprzyjemność oglądać na dużym ekranie. A co najgorsze: pozostały mi w pamięci.
10. "Monster", reż. P. Jenkins - jakaś próba głębokiej analizy społeczeństwa, ale co z niej wynika?
9. "Park Jurajski", reż. S. Spielberg - najbardziej przereklamowany film w dziejach.
8. "Przedwiośnie", reż. F. Bajon - nie wiadomo o co reżyserowi chodzi, ale znalazło się miejsce na bieżącą agitkę polityczną.
7. "Transformers", reż. M. Bay - raz chaos raz sztampa plus jedyna dobra kreacja aktorska Johna Turturro.
6. "Testosteron", reż. T. Konecki i A. Saramonowicz - efekciarstwo, przekraczanie granicy smaku, niewykorzystanie możliwości aktorów.
5. "Królestwo Niebieskie", reż. R. Scott - baśń o złych chrześcijanach i dobrych muzułmanach.
4. "Quo vadis", reż. J. Kawalerowicz - płytkość, zła obsada (z wyjątkiem Jerzego Treli), a wydanych milionów złotych jakoś na ekranie nie widać.
3. "Indiana Jones i Królestwo Kryształowej Czaszki", reż. S. Spielberg- głupi scenariusz, zaś Fordowi wyraźnie grać się nie chce.
2. "Immortal - Kobieta pułapka", reż. E. Bilal - wielki autor komiksu jego słabą ekranizacją niszczy własną legendę.
1. "Wehikuł czasu", reż. S. Wells - poszedłem z nadzieją, że będzie lepszy niż nieco tandetna ekranizacja z 1960 r.; ponowna próba adaptacji powieści okazała się filmem zaskakująco nielogicznym i nudnym.
3 komentarze:
Nie do końca się zgadzam, ale niech Ci będzie :)
Via, o który z tych gniotów chcesz się pokłócić? ;)
Oj tam od razu pokłócić się :)
Po prostu zmieniłabym nieco kolejność.
Prześlij komentarz