"Prymas" to jeden z moich ulubionych polskich filmów. Dzięki dobrym zdjęciom (używanie naturalnego światła w stylu Kubricka) cieszy on oko, wspaniałej muzyce Zygmunta Koniecznego z krakowskiej Piwnicy Pod Baranami film ma niepowtarzalny klimat. No i dramatyczna historia uwięzienia prymasa Stefana Wyszyńskiego w stalinowskich latach 50. to gotowy scenariusz filmowy. A "Prymas. Trzy lata z tysiąca" dosyć wiernie odtwarza te wydarzenia mocno opierając się na autobiograficznych "Zapiskach więziennych" samego Prymasa Tysiąclecia.
"Prymas" to film aktorski. Nie ma tu szerokich plenerów czy efektów specjalnych. To kilkoro znakomitych aktorów w swoich niezłych kreacjach: Andrzej Seweryn w roli tytułowej i... (nie zdradzam ciekawego wątku), Zbigniew Zamachowski i Maja Ostaszewska jako towarzysze niedoli Wyszyńskiego oraz Krzysztof Wakuliński jako pułkownik UB.
Krążą opinie, że jest to film nadęty, że przedstawiony w nim Wyszyński jest pomnikowy, wyidealizowany. Nie zgadzam się z tym. Seweryn ukazuje nam Prymasa jako wybitną, niezłomną osobowość. Ale i pełną pytań, lęków i ludzkich emocji.
Nie rozumiem tylko jednego. Dlaczego polscy dystrybutorzy nie przygotowali wydań "Prymasa" na DVD z zagranicznymi napisami. Jak widać ciągle mamy problemy z promowaniem naszej historii...
"Prymas. Trzy lata z tysiąca", reż. Teresa Kotlarczyk, Polska 2000.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz