sobota, 31 marca 2012

Omega "Gammapolisz"

Dawno, dawno temu był sobie tzw. blok wschodni. Tworzyły go europejskie państwa zjednoczone miłością Wielkiego Brata czyli Związku Sowieckiego. Komunistyczne władze tych krajów co jakiś czas dawały ludziom pewne obszary względnej swobody. Jeśli chodzi o muzykę rockową, to najwięcej wykonawców mogło zaistnieć i tworzyć w ramach reglamentowanej wolności w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, Niemieckiej Republice Demokratycznej i Węgierskiej Republice Ludowej. Z tej ostatniej pochodzi jeden z najlepszych zespołów bloku wschodniego - Omega.

Paradoksalnie, dla wielu słuchaczy Omega jest zespołem jednego przeboju, "Dziewczyny o perłowych włosach" (Gyöngyhajú lány). Jednak zespół ten, założony w latach 60. ubiegłego wieku, a istniejący do dziś, nagrał wiele udanych utworów oraz albumów. Jednym z nich jest mój ulubiony "Gammapolisz" (lub "Gammapolis" w wersji anglojęzycznej) z 1979 roku.

Omega, podobnie jak na przykład grupa Jethro Tull, lubiła penetrować różne odmiany muzyki rockowej. Od "czystego" stylu rockandrollowego a la Rolling Stones, poprzez hard rock,  jazz rock, rock symfoniczny i inne. "Gammapolisz" to najlepsza płyta electro- czy space-rockowego okresu Omegi.

Ten niezwykle równy album wypełniają udane, spokojne, ale nie przesłodzone kompozycje. Muzycy sprytnie łączą kosmiczny nastrój syntezatorów z typowo rockowymi partiami gitary i basu, w nieoczekiwanych momentach wstawiają motywy imitujące muzykę klasyczną. Co najważniejsze, na tym albumie Omega wyraźnie nie kopiuje pomysłów żadnych innych ówczesnych wykonawców, choć wielbiciele Pink Floyd, Yes, Eloy i Jarre'a wyczują znane im muzyczne klimaty.  
 "Gammapolisz" wyróżnia też niezła dramaturgia płyty, ówcześnie winylowej, a więc podzielonej na dwa akty - stronę A i B.

Omega, "Gammapolisz", Hungaroton 1979.